Powiedział to kilka miesięcy temu — ale dopiero teraz rozumiemy, co Fissette miał na myśli.
W minionych miesiącach nad głową Wima Fissette’a często zbierały się ciemne chmury i niektórzy już kilka razy chcieli go zwalniać. Ale on już w pierwszym podejściu spełnił obietnicę dotyczącą Igi Świątek. Jej triumf w Wimbledonie był wielką niespodzianką dla niemal wszystkich, łącznie z samą tenisistką. Ale belgijski trener mówił o tym już na początku ich współpracy, a potem “czekał na swoje okienko”.
Iga Świątek dzięki wygraniu w sobotę Wimbledonu dołożyła do swojego dorobku szósty tytuł wielkoszlemowy. Wim Fissette – jako trener – ma o jeden więcej. Po raz pierwszy mieli się spotkać w 2018 roku, właśnie podczas londyńskiego turnieju. Po siedmiu latach wspólnie go wygrali. Choć jeszcze niedawno trudno było znaleźć osobę, która była przekonana, że uda się im to teraz, już w pierwszym podejściu.
Cztery lata temu górą był jeszcze Robert Lewandowski. “Dlaczego kolejna nie ma być Iga?”
Fissette to postać świetnie znana w środowisku tenisowym. Z rodaczką Kim Clijsters wygrał dwukrotnie US Open i raz Australian Open. To również z nim u boku Japonka Naomi Osaka zwyciężyła w Melbourne i Nowym Jorku. Do pierwszych finałów w zmaganiach wielkoszlemowych doprowadził także Rumunkę Simonę Halep i Sabine Lisicki. Z tą drugą dokonał tego w Wimbledonie w 2013 roku, a pięć lat później triumfował w tej imprezie z inną Niemką polskiego pochodzenia – Angelique Kerber.
To wtedy w Londynie też spotkał po raz pierwszy Świątek, wówczas najlepszą wśród juniorek. Za sprawą tamtego sukcesu i świetnych wyników na trawie Agnieszki Radwańskiej nie brakowało wówczas kibiców, którzy liczyli, że pierwsza z Polek także będzie brylować na tej nawierzchni jako seniorka. Ale ten typ kortu okazał się być dla niej największym wyzwaniem.
– Jeśli chodzi o wygranie Wimbledonu, to trawa jest dla mnie nawierzchnią, której jeszcze do końca nie rozumiem. W przeciwieństwie do Roberta [Lewandowskiego – red.]. Ale myślę, że w kolejnych latach jest to możliwe – mówiła Świątek podczas Plebiscytu na Najlepszego Sportowca 2020 roku. Zajęła w nim, po niespodziewanym wygraniu Roland Garros, drugie miejsce. Właśnie za piłkarzem reprezentacji Polski i Barcelony.
Jej kolejne podejścia do trawy wielkiego przełomu nie przynosiły, choć pojawiło się światełko w tunelu, gdy dwa lata temu dotarła w Wimbledonie do ćwierćfinału. Tyle że w kolejnej edycji odpadła już w trzeciej rundzie. Powszechną opinią jest, że w odnalezieniu się na tej nawierzchni przeszkadza jej nie tylko gra skrojona pod wolne korty ziemne (topspinowy forhend), ale też… sukcesy. Świątek co roku brylowała na “mączce”, a przez to miała bardzo mało czasu na przygotowanie się do rywalizacji na trawie. Zwracał na to uwagę także na początku ich współpracy Fissette.


