Świątek Returns With Power Play — Is Her Rival Ready for What’s Coming?

Iga Świątek i Caty McNally trafiły na siebie w drugiej rundzie tegorocznego Wimbledonu. W pierwszej Polka pewnie ograła 7:5, 6:1 Rosjankę Polinę Kudiermietową, natomiast Rosjanka wyeliminowała reprezentantkę gospodarzy Jodie Burrage (6:3, 6:1).
Mecz rozpoczął się po myśli naszej byłej liderki światowego rankingu, która szybko objęła prowadzenie 3:0, przełamując zajmującą wówczas 208. miejsce w rankingu WTA rywalkę już w drugim gemie. Kiepski start nie podłamał jednak Caty McNally, która później wzięła się w garść. Zrobiła to na tyle skutecznie, że dość sensacyjnie wygrała premierową partię 7:5.
To drobne potknięcie być może nieco podrażniło Igę Świątek, która później odwróciła losy spotkania, pokazując swoją moc i wykonując krok w stronę wielkoszlemowego triumfu. W dwóch kolejnych setach 24-latka nie dała już żadnych szans reprezentantce Stanów Zjednoczonych, oddając jej łącznie zaledwie trzy gemy (6:2, 6:1). W ten sposób przypieczętowała swój awans do 1/16 finału, w której zmierzyła się z kolejną z Amerykanek, a mianowicie doskonale sobie znaną Danielle Collins.
Tuż po triumfie nad Caty McNally Iga Świątek została zapytana o problemy z pierwszego seta i o to, jak doszło do jej odrodzenia. Polska tenisistka doceniła wówczas klasę swojej przeciwniczki, ale jednocześnie biła się w pierś, zaznaczając, że wina leżała także po jej stronie.
– Rywalka była trudna. Dobrze weszłam w mecz, ale popełniłam błędy, które nie powinny się zdarzyć, straciłam trochę koncentrację. Wiedziałam, że w drugim secie muszę lepiej przygotowywać się do uderzeń, zwiększyć intensywność i to zrobiłam, to zadziałało – tłumaczyła Iga Świątek.
Caty McNally wraca do meczu z Igą Świątek. Tak podsumowała triumf Polki
Po 19 dniach od porażki z Igą Świątek, Caty McNally wróciła do tamtego pojedynku. A wszystko za sprawą fragmentu słynnej kreskówki “Tom i Jerry”, który został udostępniony w sieci, wraz z przypiętym wynikiem z tamtego polsko-amerykańskiego spotkania.
Na nagraniu widzimy w akcji tytułowego Toma, który walczy z innym kotem na tenisowym korcie… choć na dobrą sprawę trudno nazwać to walką. Bo przeciwnik najpierw swobodnie odbija sobie piłeczkę od twarzy Toma, a następnie uderza go rakietą w głowę. To dopiero nazywa się “tenisowy nokaut” – chciałoby się rzec.
Sądząc po reakcji samej Caty McNally to nawiązanie do jej meczu z Igą Świątek przypadło jej do gustu, a sama Amerykanka nie mogła wręcz wytrzymać ze śmiechu. W takich przypadkach dystans do samej siebie bywa kluczowy, zwłaszcza że w meczu z 24-latką Amerykanka była wręcz skazana na porażkę, a i tak mogła być dumna z wywalczenia choćby jednego seta.



