Nie uwierzysz, co właśnie odkrył Wim Fissette o tajemnicy sukcesu Świątek!
– Największy punkt zwrotny u Igi w przygotowaniach? Myślę, że było kilka dużych zmian. Pierwsza to ta decyzja w Paryżu, żeby cofnąć się na returnie w meczu z Rybakiną. Wcześniej nie chciała tego spróbować, ale wtedy to zadziałało, więc od tamtej pory tak gramy. Na Majorce dopracowaliśmy serwis, dzięki czemu serwowała najlepiej w karierze – odpowiada na jedno z pytań dziennikarza Interii Wim Fissette podczas specjalnej rozmowy, zorganizowanej dzień po triumfie Igi Świątek na Wimbledonie.
Jak bardzo jest pan dumny z tego historycznego wydarzenia i występu w finale?
Wim Fissette: – Tak, to był dla nas niesamowity turniej. Wygranie Wimbledonu to jedno z najważniejszych trofeów w tym sporcie. To bardzo prestiżowa impreza o zwycięstwie, w której marzy każdy zawodnik. Iga to osiągnęła. Być może nikt się tego nie spodziewał, ale naprawdę ciężko pracowała, by poprawić grę na trawie, by stać się lepszą tenisistką właśnie na tej nawierzchni. To było fantastyczne zobaczyć, jak się poprawiła i jaki poziom gry prezentowała w końcowych etapach turnieju. Emocje były ogromne, nawet przed finałem wiadomo, jak to jest, masz szansę zostać mistrzynią Wimbledonu. I to, jak poradziła sobie z tymi emocjami i jak grała najlepszy tenis od pierwszej do ostatniej piłki. To było naprawdę imponujące. Niesamowite.
Iga powiedziała, że to dzięki panu mocno poprawiła się jej gra na trawie. Oczywiście bez szczegółów, ale co było najważniejsze, co sprawiło, że grała lepiej?
– Myślę, że ważny krok wydarzył się już podczas French Open w Paryżu, gdzie zdecydowaliśmy się, by Iga cofnęła się dalej przy returnie. To coś, co utrzymaliśmy, bo dawało jej trochę więcej czasu na reakcję i pozwalało lepiej budować wymiany. Następnie mieliśmy tydzień treningowy na Majorce, gdzie popracowaliśmy nad serwisem, ale też nad pracą nóg, szczególnie wchodzeniem w szybkie piłki w narożnikach – zarówno z forhendu, jak i bekhendu – by czuła się tam bardziej komfortowo. No i miała bardzo jasny plan gry. Była zdecydowana przy każdej piłce – wiedziała dokładnie, co ma robić, w jakiej sytuacji. Miała odpowiedź na każdą piłkę, która leciała w jej stronę.
A teraz, gdy Iga wygrała Wimbledon – nad jakimi elementami chcecie pracować i czy na takim poziomie można wiele poprawić, czy to zawsze są niuanse?
– Oczywiście! W tenisie zawsze chcesz coś poprawić. Iga ma dopiero 24 lata, więc jest jeszcze sporo przestrzeni do rozwoju. Już teraz robi wiele rzeczy bardzo dobrze, ale widzę miejsce na poprawę. Na przykład chciałbym, żeby w przyszłym Wimbledonie zagrała kilka skrótów więcej.


