Jak Europa postrzega reprezentację Polski? To określenie może was zaskoczyć

Będzie to turniej historyczny – bo pierwszy dla Polski. Będzie też trudny – bo Polska trafiła do grupy z faworytkami. Będzie to też turniej, na którym Polki wreszcie z wielkiej sceny opowiedzą kibicom swoje historie – niektóre trudne, niektóre inspirujące. Europa widzi Polskę jako “drużynę Ewy Pajor”. Ale same reprezentantki wiedzą, że po jakiekolwiek punkty dojdą tylko tak, jak z głośnika w szatni śpiewa im Kayah – “Ramię w ramię”.
Nie wszystkie polskie piłkarki przewidziały, że początek lipca spędzą na mistrzostwach Europy w Szwajcarii. Milena Kokosz miała już zaplanowany w tym terminie ślub, dopinała szczegóły, ale nagle musiała wszystko odkręcić i poszukać innej daty. Oto bowiem reprezentacja Polski pierwszy raz w historii awansowała na Euro, a ona wywalczyła w kadrze pewną pozycję. “Tak” powiedziała dwa lata temu, jeszcze przed debiutem w reprezentacji, ale Ninie Patalon nie mogła powiedzieć “nie”. Pozostałe reprezentantki jeszcze przed barażami żartowały, że zrobią wszystko, by do tego ślubu nie dopuścić. W tym terminie – rzecz jasna. Później, na murawie w Wiedniu, chwilę po wywalczonym awansie, skandowały na przemian: “Kto wygrał mecz? Polska!” i “Kto nie weźmie ślubu? Milena!”.
By dostać się do lepszego świata
Dla Kokosz, zawodniczki norweskiego Asane, niespodzianka była podwójna. Gdy zaczynała planować wesele, nie była pewna ani tego, że dostanie powołanie do reprezentacji, ani tego, że Polska w ogóle zdoła awansować na mistrzostwa. Dotychczas na Euro wystąpiło zaledwie dziewiętnaście reprezentacji, a jedynymi krajami położonymi na wschód od Monachium, którem udało się zakwalifikować, były Ukraina i Rosja. Reprezentacje z zachodu Europy i Skandynawii a cała resztę dzieli przepaść, którą tylko incydentalnie komuś udaje się przeskoczyć. Polska zrobiła to pod koniec zeszłego roku. I dlatego już sam awans powinniśmy postrzegać jako bardzo duży sukces. Ewelina Kamczyk, środkowa pomocniczka, zrobiła sobie z tej okazji pamiątkowy tatuaż. Ten sam wzór kilka reprezentantek wymalowało sobie na paznokciach.
Polska od lat łaknęła tego Euro. Najbardziej szans, które daje: od zwiększenia popularności dyscypliny, przez naukę i zdobycie doświadczenia, po przyciągnięcie sponsorów. Widziała w mistrzostwach wydarzenie, które ma moc, by zmienić trajektorię rozwoju całej dyscypliny. Chciała nawet to Euro zorganizować i wręczyć swoim piłkarkom darmowe bilety, ale UEFA nie odważyła się wypchnąć turnieju poza “żelazną kurtynę”, która w kobiecym futbolu wciąż dobrze się trzyma. Bilety na Euro trzeba więc było wyszarpać na boisku. Polki zrobiły to dopiero w barażach – w pierwszym dwumeczu pokonały Rumunię, a później Austrię, mimo że nie były faworytkami, bo raptem pół roku wcześniej przegrały z nią dwa mecze w Lidze Narodów (oba 1:3). Dwa zwycięstwa po 1:0 w barażowym finale nie tylko zapewniły historyczny awans, ale były też miarą postępu, jaki polskie piłkarki zrobiły w ostatnim czasie.


