Games

Wojciech Fibak ujawnia, co zrobiłby, gdyby był na miejscu Świątek — a w grę wchodzi Collins

– Jeśli Iga Świątek chce zdobyć serca, to mogła podbiec do Danielle Collins. Przecież oni by to pokazywali cały czas! – mówi Sport.pl Wojciech Fibak, wracając do meczu Polki w 3. rundzie Wimbledonu. Wskazuje też inną sytuację, w której jego zdaniem mogła dać się zapamiętać wymagającej publiczności i widzom. Były tenisista zerka też na dalszą drabinkę utytułowanej 24-latki i mówi wprost, co o niej myśli.

Po chwilowych turbulencjach w trzysetowym meczu drugiej rundy Wimbledonu z Caty McNally wydawało się, że spotkanie z Danielle Collins będzie dużo trudniejszym sprawdzianem dla Igi Świątek. Tymczasem Polka oddała Amerykance, z którą dwa miesiące temu zaliczyła bolesną przegraną na ulubionych kortach ziemnych, zaledwie pięć gemów, zwyciężając 6:2, 6:3. Zdaniem Wojciecha Fibaka to właśnie 54. rakieta świata – obok Jeleny Ostapenko – jest jedyną zawodniczką w tourze, która tak dobrze potrafi zmieniać rytm gry i atakować serwis czwartej zawodniczki rankingu WTA. W rozmowie ze Sport.pl były tenisista wskazuje, dlaczego tym razem Collins nie była żadnym zagrożeniem dla Polki i jak ta ostatnia mogła dodatkowo wykorzystać na swój użytek ten mecz.

Agnieszka Niedziałek: Po poprzednim meczu Igi Świątek z Danielle Collins mówił mi pan, że jest trochę podłamany. Czy po tym, co Polka pokazała w sobotnim w spotkaniu z Amerykanką, jest pan zachwycony?

Wojciech Fibak: Jest kilka pozytywnych wieści. Pierwsza, że Iga zaczyna lubić trawę. Jej forhend też zaczyna funkcjonować na tej nawierzchni, bo to był dotychczas największy problem. Pokazała to już trochę w Bad Homburg i w poprzednich meczach w Londynie. Naprawdę wydaje się, że Iga zaczyna się czuć komfortowo na trawie. Kolejna dobra wiadomość jest taka, że jednak zniknęła, wyparowała Jelena Rybakina. Gdyby Iga miała wskazać, na którą z wszystkich dziewczyn by nie chciała na tej nawierzchni trafić, to pewnie byłaby to właśnie Rybakina. A jej już nie ma. Ale Clara Tauson jest bardzo wszechstronna, doświadczona, z dużym talentem i potencjałem. Przeszkadzały jej kontuzje, ale teraz w pełnej krasie powraca. To będzie pewnie najtrudniejszy mecz Igi z wszystkich dotychczasowych w tym turnieju. Zawsze wierzyłem, że kiedyś Iga wygra Wimbledon, no to może…

Dlaczego nie teraz?

Może to zrobi wcześniej, niż myślimy. Coś jest na rzeczy. Niektórzy mówią, że teraz wreszcie u Igi funkcjonuje serwis. Że teraz lepiej się porusza. Ale to nie tak. Z tym nigdy nie było problemu. Jedyny duży defekt to był jej forehand. Ale Rafael Nadal też potrzebował kilku lat, aby się z trawą polubić i oswoić. U Igi nie zaszła żadna zmiana techniczna. Ale tym razem udało jej się wypracować to, czego nie było w poprzednich latach – taki timing. W Bad Homburg popełniała jeszcze dużo błędów z forhendu, ale już widać było, że jakiś proces się zaczyna i ten timing się stabilizuje. A dziś było fenomenalnie – 15 uderzeń wygrywających i tylko 10 niewymuszonych błędów. A jeszcze niedawno tych drugich miała na trawie 30-40 i to głównie były zepsute forhendy.

Sama, zobaczywszy, kto będzie w trzeciej rundzie rywalką Polki, nastawiałam się na pierwszy poważny sprawdzian w tym turnieju. Ale Danielle Collins chyba nie zagrała na miarę swoich możliwości.

To była ta sama Collins, tylko że nic się nie układało po jej myśli.

 

Related Articles

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Back to top button