Kraj, który zaszokował świat swoimi cenami — Nie uwierzysz, ile płacą mieszkańcy

Szwajcaria jest tak droga, że nawet Szwajcarzy jeżdżą na zakupy do swoich sąsiadów. Euro 2025 odbywa się w kraju, w którym koszty życia są największe na świecie. I to czuć! Przechodzą mnie ciarki, gdy taksówkarz za kilometr jazdy rzuca cenę: 6,3 franka, czyli blisko 30 zł.
Oliwia Woś, stoperka reprezentacji Polski od trzech lat gra w lidze szwajcarskiej – najpierw w FC Zurich, a obecnie w FC Basel. Gdy zeszłej zimy dołączała do niej Wiktoria Zieniewicz, prawa obrończyni, pierwsze co jej powiedziała to: nie przeliczaj, płać, taniej nie będzie. To była niezła rada. Szwajcaria od lat jest bowiem krajem z najwyższym wskaźnikiem kosztów utrzymania wg “Numbeo”. Koszt życia tutaj jest o 146 proc. wyższy niż w Polsce. To, co wygląda nieco tajemniczo na skomplikowanych wykresach, widać gołym okiem w sklepach i w restauracjach.
– O innych wakacjach w tym roku trzeba chyba zapomnieć – uśmiechają się kibice ze Środy Wielkopolskiej, których spotykamy przed meczem Polska – Niemcy. – Jest drogo. Zostajemy na pewno na dwóch meczach Polek, zobaczymy co z trzecim. Hotel mamy daleko od centrum, żaden luksus, a i tak wyszło około 800 zł za dobę – opowiadają. Wysokie ceny są okazją do żartów. Gdy pytam kibiców ze Szczecina i Gorzowa Wielkopolskiego, czy mogę ich nagrać, śmieją się, że tylko za odpowiednią opłatą. – Rozliczamy się we frankach – puszczają oczko.
Piwo na meczu? 35 zł. Sami Szwajcarzy jeżdżą na zakupy za granicę
Zderzenie przychodzi natychmiast po przybyciu do Szwajcarii. Ląduję na lotnisku w Zurychu i idę na pociąg, by dostać się do centrum miasta. Choć przejazd trwa tylko dziesięć minut, to bilet kosztuje 7 CHF, czyli 32 zł. Przekąski na dworcu głównym? Bułka z serem i rukolą – 30 zł (6,5 CHF), bułka z szynką i warzywami – 36 zł (8 CHF), bagietka z kurczakiem 40 zł (8,8 CHF), kawałek pizzy vege 43 zł (9,5 CHF), a kawałek pizzy z szynką 48 zł (10,5 CHF). Za bilet na pociąg z Zurychu do Bazylei, gdzie odbywa się mecz otwarcia Euro, trzeba zapłacić prawie 170 zł (37 CHF). Pociągi odjeżdżają co do minuty. Po pięciu dniach pobytu w Szwajcarii i ciągłym krążeniu między miastami – od Zurychu, przez Bazyleę, Sankt Gallen, Zug, gdzie bazę mają polskie piłkarki, po Lucernę – nie przytrafia mi się ani jedno spóźnienie. Podobnie jest z autobusami w tych miastach – rozkład nie kłamie, jest realizowany co do minuty. Dlatego nie warto wsiadać do taksówek, które w Sankt Gallen kosztują ponad 30 zł za kilometr.


