„Poczułam to od razu”: Świątek wiedziała, że zdominuje Anisimovą od pierwszej piłki
Iga Świątek ma za sobą jeden z najważniejszych triumfów w swojej karierze – czyli oczywiście zwycięstwo na wielkoszlemowym Wimbledonie, które, jak przyznaje sama zawodniczka, nie było przesadnie spodziewane. W jednym z najnowszych wywiadów raszynianka postanowiła zdradzić kulisy tego, jak z jej perspektywy wyglądał finał zmagań rozegrany przeciwko Amandzie Anisimovej – mocno niestandardowy finał.
Iga Świątek bez dwóch zdań nie uchodziła za główną faworytką do triumfu w tegorocznej edycji wielkoszlemowego Wimbledonu, natomiast nie przeszkodziło jej to w tym, by niczym huragan przejść przez kolejne fazy zawodów – aż do wielkiego finału.
W nim reprezentantka Polski nie dała tymczasem szans Amandzie Anisimovej – ich starcie skończyło się w niespełna godzinę przy triumfie raszynianki 6:0, 6:0. Tenisistka powróciła do tamtego momentu w rozmowie z Kamilem Wolnickim, redaktorem naczelnym “Onet Przeglądu Sportowego”.
Świątek wróciła do meczu z Anisimovą. To było dla niej wielkim zaskoczeniem
Świątek w trakcie rozmowy została zapytana m.in. o to, czy nie myśli czasem, że było to wręcz zbyt brutalne zwycięstwo. “Inaczej, na pewno miałam myśl, że sytuacja jest nietypowa. Taka, jakiej kompletnie się nie spodziewałam!” – odpowiedziała zawodniczka.
“Nie oglądałam wszystkich meczów Amandy Anisimowej, a jedynie fragmenty, ale wiedziałam, jak gra i wiedziałam, że muszę być skupiona. A ona była zestresowana i od pierwszej piłki czułam, że gra trochę wolniejszą ręką, że ma w sobie mniej zdecydowania. A ja czułam z kolei coraz większą pewność siebie i sytuacja zrobiła się taka, że różnica w poziomach powiększyła się jeszcze bardziej” – wskazała.
Jak podkreśliła, była jednak skupiona przede wszystkim na realizacji własnych celów. “Na korcie jednak chcesz zamknąć mecz tak szybko, jak się da i dociskasz rywala, jeśli to możliwe. Nie można nic oddać z własnej woli” – stwierdziła.


