To nie byłam ja” – Wyznanie Świątek wywołuje wątpliwości po szokującej porażce na Canadian Open

Była nie do zatrzymania — światowa „jedynka” z reputacją zawodniczki nieugiętej, skupionej i mentalnie niezłomnej.
Ale na Canadian Open aura Igi Świątek pękła.
Nie tylko przegrała — kończąc swoją imponującą serię zwycięstw — lecz także to, co powiedziała po meczu, wstrząsnęło światem tenisa.
„To nie byłam ja na korcie.”
Tymi pięcioma słowami Świątek otworzyła lawinę spekulacji, zaniepokojenia, a nawet krytyki.
🎾 Porażka, której nikt się nie spodziewał
Chodziło nie tylko o to, że Świątek przegrała — ale jak przegrała.
Rywalizując z niżej notowaną zawodniczką, wszyscy spodziewali się pewnego zwycięstwa. Ale od pierwszej piłki coś było nie tak. Ruchy były spóźnione. Krok niepewny. Brakowało rytmu, którym zachwycała — a często przerażała — swoje przeciwniczki.
Komentatorzy szeptali. Fani tweetowali.
A Świątek sama to potwierdziła: nie czuła się sobą.
😮 Szczere wyznanie czy czerwona lampka?
Wywiad po meczu był zaskakująco szczery.
„Czasem próbujesz to przetrwać mentalnie, ale dziś… po prostu nie dałam rady. To nie chodziło o przeciwniczkę. To byłam ja. Nie byłam we właściwym miejscu.”
Dla jednych to był moment wielkiej odwagi i autentyczności — coś rzadkiego w świecie pełnym PR-owych formułek i sztucznego opanowania.
Dla innych — wymówka.
„To tylko usprawiedliwianie się.”
„Nie była sobą? Co to w ogóle znaczy?”
„Jeśli nie radzi sobie z presją, może nie jest aż tak dominująca, jak myśleliśmy.”
Odpowiedzi były szybkie — i bardzo podzielone.
🧠 Zmęczenie psychiczne czy pęknięcia w zbroi?
To nie pierwszy raz, gdy Świątek mówiła otwarcie o presji psychicznej.
Wielokrotnie wspominała o wypaleniu, oczekiwaniach i emocjonalnym ciężarze związanym z utrzymywaniem pozycji liderki rankingu na różnych nawierzchniach i kontynentach. Ale tym razem jej słowa wybrzmiały inaczej — bo padły po porażce, a nie po zwycięstwie.
I właśnie to wzbudziło największą krytykę.
Część kibiców pyta dziś:
Czy Iga zaczyna się łamać pod ciężarem własnych sukcesów?
A może po prostu ma odwagę być sobą — w sporcie, który rzadko pozwala na autentyczność?
🔄 Presja perfekcji
Bycie numerem jeden to coś więcej niż tylko tytuły i kontrakty sponsorskie.
To każde potknięcie zamienione w nagłówek. Każda porażka to już „kryzys formy”. Każde szczere zdanie to test, przez który przechodzą jej fani i przeciwnicy.
Jej wyznanie mogło brzmieć prosto, ale jego konsekwencje są ogromne.
Czy to tylko zmęczenie — czy może sygnał, że dominacja Igi się kończy?
🗣️ Świat tenisa reaguje
Część zawodniczek stanęła w jej obronie:
„Każda z nas miewa takie dni. Ona wciąż jest mistrzynią.” – jedna z tenisistek WTA
„Presja, z jaką Iga się mierzy, jest nieludzka. Dajcie jej spokój.” – była zwyciężczyni Wielkiego Szlema
Ale wśród kibiców — pełen rozłam.
-
Zwolennicy chwalą ją za szczerość i człowieczeństwo.
-
Sceptycy mówią, że traci pazur i swoją mistrzowską aurę.
🔮 Co dalej z Świątek?
Zbliża się US Open, a wszystkie oczy skierowane są na Igę. Czy wróci silniejsza? A może wątpliwości będą się tylko pogłębiać?
Jej kolejny mecz to coś więcej niż pojedynek na korcie.
To starcie z narracją, która zaczęła się wokół niej budować.
To tylko chwilowa słabość?
Czy początek większego kryzysu?
💬 Na zakończenie
Jedno jest pewne: słowa Świątek — „to nie byłam ja” — zrobiły znacznie więcej niż tylko wytłumaczyć porażkę.
Rozpoczęły dyskusję o wrażliwości, presji i cienkiej granicy między siłą a walką wewnętrzną na najwyższym poziomie sportowym.
A Ty co sądzisz? Czy szczerość Igi to oznaka dojrzałości — czy pierwszy sygnał pęknięcia w jej mistrzowskiej mentalności?
👇 Podziel się opinią w komentarzach poniżej.



